top of page

Łagodność.

"Łagodność" - słowo/stan, którym zostałam obdarzona po wczorajszym spotkaniu w Bonobo Księgarnia Kawiarnia Podróżnicza. Iśka Marchwicanapisała do mnie, że to właśnie słowo idealnie oddaje moją obecną aurę. Wczoraj wieczorem mówiłam o moim doświadczeniu spotkania Dalai Lamy. Kiedy szłam na to spotkanie ulicą Kopernika w Krakowie miałam wiele myśli: "Po co ja to robię, dlaczego znów organizuję coś, co nie daje mi żadnego przychodu, po co znowu poświęcam swój czas na kolejne non-profit wydarzenie?" Niosłam dwie wielkie torby, które ciążyły mi, a jednocześnie czułam jak mocno uziemiają mnie. Czułam ciężar swojej teraźniejszości: długi w banku, zablokowane konta, stos maili, które informują mnie, że tym razem znów nie zostałam wybrana, że moje CV jest wspaniałe, ale jednak inni zostali wybrani na stanowisko, o które aplikowałam...i tak bez końca wyliczałam swoje porażki. Szłam dalej na Mały Rynek gapiąc się w chodnik, a czasem na witryny sklepów z sukienkami, które chciałabym nosić. Intensywnie myślałam o swoich ostatnich wyborach: "transgender" - który jest już moją codziennością, a nie tylko sporadycznym performansem na bezpiecznej scenie teatru, czy galerii sztuki współczesnej, "genderowa płynność" - która jest moim jestestwem i radością, a jednocześnie powoduje, że moja atrakcyjność na rynku miłości i seksu spada, "polityczna niepoprawność" - która konfrontuje, nie szuka kompromisu i wystawia mnie na pojedynek z wielkimi betonowymi i patriarchalnymi strukturami, które grożą, wyśmiewają i wyprowadzają mnie z równowagi. Kiedy doszłam do Bonobo Księgarnia Kawiarnia Podróżnicza mój przyjaciel, który tam pracuje powiedział mi, że kiedy otwierał rano kawiarnię zobaczył buddyjskiego mnicha, który klęczał przed oknem kawiarni. Powiedziałam: "No tak! To wszystko przecież jest wyreżyserowane przez Niebiosa". Mniej więcej o tej samej godzinie medytowałam i modliłam się do Słońca, Ziemi i samego Dalai Lamy, aby dali mi siłę na wieczorne spotkanie. Wykład i opowieści, którymi się podziełam wczoraj wieczorem były dla mnie spełnieniem - wypełnieniem mojej misji. W tym życiu wiem i jestem przekonana, że moim zadaniem jest "nauczanie" i "przekazywanie" wiedzy - kobiecej mądrości i czułości, które jednocześnie są płomienne i kiedy napotykają mur patriarchatu mogą się rozpalić jak wulkaniczna lawa. I ta właśnie lawa jest drugą stroną mojej "łagodności", ponieważ czuję, że w tym świecie bycie tylko czułą, łagodną i delikatną skazuje mnie na porażkę "naiwnej sztuki ludowej". Dlatego dzisiaj piszę i dziękuję tym, którzy wczoraj tak uważnie mnie słuchali - z otwartymi sercami i oczami, które dały mi energię i pewność, że to co robię ma sens. Na koniec chciałam jeszcze powiedzieć, że w tym życiu "stałam się" = "przeistoczyłam się" w kobietę. Ten w pełni świadomy wybór jest również politycznym aktem - zrzekłam się przywileju bycia mężczyzną i stałam się kobietą, aby poczuć siebie, łączyć się i współczuć z tą częścią społeczeństwa, które cierpiało i było uciszane przez wiele pokoleń. W tych ostatnich miesiącach boleśnie doświadczam tego, co z pewnością doświadcza na codzień wiele kobiet, osób trans, genderowo płynnych istot, słabych, biednych i wykluczonych. Jestem dumna z tego doświadczenia, ponieważ nauczyło mnie jak umacniać siebie i przede wszystkim dało mi perspektywę tego, co oznacza być najniżej w hierarchii społecznej, ekonomicznej i politycznej. Dzień mojej chwały nadejdzie. Vala cierpliwa jest, nie szuka poklasku, nie unosi się pychą, choć czasem się złości to za chwilę wraca do swojej krainy "łagodności". Wracając do domu pocałowałam tablicę pamiątkową Zuzanny Ginczanki na ul. Mikołajskiej - "Dziękuję Ci - za mądrość, która rozpala mnie jak rozkosz."


bottom of page